wtorek, 1 grudnia 2015

**

Powszechnie uznawany jest za dziwaka, choć on sam uparcie trzyma się twierdzenia, iż każdy czarodziej musi mieć coś z dziwoląga, jeśli oczywiście chce cokolwiek osiągnąć. W każdym razie jest zupełnie pewien, że nikt nie wróżył mu takiej przyszłości, gdy ten był jeszcze dzieckiem biegającym po uliczkach rodzinnego Ard Carraigh. I nie chodzi tu tylko o sam fakt, iż wszelkie wróżby uważa za bujdy niewarte zawracania sobie nimi głowy.
Dzieckiem był zupełnie zwyczajnym, kolejnym synem kaedweńskiego kupca, który od dobrych kilkunastu lat zamieszkiwał stolicę. Nie wyróżniał się niczym szczególnym, choć z pewnością był dość bystrym i czasem nazbyt ciekawskim chłopcem ze skłonnością do nadmiernego gadulstwa, które według niektórych nie zdążyło do dziś całkowicie zaniknąć. Rzadko wspomina jednak ten okres swojego życia, uznając chyba, iż nie ma w nim nic wyjątkowo interesującego. Z pewnością jednak był to czas szczęśliwy, niemal zupełnie pozbawiony większych problemów.
W Ban Ard znalazł się za sprawą czarodzieja Beothra, który nie zapisał się na kartach historii niczym wyjątkowym, z pewnością jednak udało mu się rozbudzić w chłopcu zainteresowanie nową drogą, która właśnie się przed nim otwierała. Jednocześnie to właśnie on sprawił, iż Severlinus zaczął magię postrzegać jako sztukę ściśle związaną z talentem. Dopiero później, podczas pobytu w akademii miał przekonać się, ile wysiłku czeka go, nim osiągnie zamierzony cel.
Szkoła nauczyła go kilku rzeczy. Przede wszystkim głównie dzięki niej zrozumiał swój błąd, w postrzeganiu talentu, jako klucza do opanowania nowych umiejętności. Wbrew temu co uważał nim został jej uczniem, wszystko, co udało mu się w ciągu kolejnych lat nauki osiągnąć, okupione było pracą zarówno nad nowo nabytymi zdolnościami, jaki i samym sobą. Szybko rozwinęła się w nim chęć sięgania coraz dalej, która nie malała, nawet po tym, gdy wielokrotnie się na niej sparzył. Zdawać by się mogło, że nie wierzy w istnienie jakiegokolwiek kresu własnych możliwości.
Prędzej czy później musiał jednak się o tym przekonać, a przyniosło to jedynie złość i frustrację. Nie rozumiał jeszcze wówczas, iż nawet popełniane błędy niosły ze sobą cenne wskazówki na przyszłość. Dla młodego adepta liczył się jedynie cel, który wcześniej sobie wyznaczył. Często zdarzało mu się zapominać o tym, jak ważna jest droga, która go do niego zaprowadzi. Dla wszystkich dość szybko też stało się jasne, że ambicji nie można mu odmówić, choć nawet on sam nie wiedział wówczas, dokąd go ona zaprowadzi.
Jeszcze w trakcie nauki zainteresował się alchemią. Początkowo przejawiało się to, co prawda, jedynie w coraz chętniej rozwijanych umiejętnościach z tej dziedziny. Dopiero później przyszedł czas na samodzielne uzupełnianie wyniesionej ze szkoły wiedzy i drobne eksperymenty, które stopniowo przeradzały się w coś większego, co powoli pochłaniało go zupełnie w równym stopniu co sama magia. 
Wraz z ukończeniem akademii w Ban Ard zaczął się dla niego okres intensywnych badań, które początku nie przynosiły jednak pożądanych rezultatów. Każda kolejna porażka oznaczała wówczas krok wstecz, który dopiero z perspektywy czasu okazał się rzeczywiście istotnym. Mimo wszystko nie poddał się i brnął dalej w kolejne, coraz bardziej zawiłe tajniki tak magii, jak alchemii. Czasem okazywał się nawet zbyt uparty, ponownie popełniając ten sam błąd, co w latach szkolnych. Zresztą zapominanie o tym, iż nie wszystko jest możliwe stało się w jego przypadku częścią charakteru.
Dość szybko przekonał się, że niewiele przyniesie mu siedzenie w jednym miejscu. Nigdy nie udało mu się, co prawda, dotrzeć do wszystkich miejsc, które chciałby zobaczyć, ale może powiedzieć, iż widział naprawdę wiele i równie dużo udało mu się w trakcie tych wędrówek dowiedzieć. W pewnym momencie zdecydował się nawet poświęcić więcej czasu na dziedziny, które do tamtej pory były dla niego niezbyt istotnymi. Udało mu się wykształcić niezbyt przydatną umiejętność przyciągania kłopotów, a także zaplątać w czarną magię, o czym jednak niewielu wie, a sam Severlinus raczej nigdy o tym nie mówi.
Dalsze podróże pchnęły go w stronę wiedźminów, a dokładniej przeprowadzania Prób Traw. Jednak mimo kilkakrotnego podjęcia starań, by dowiedzieć się na temat ich przebiegu i przygotowania, nie udało mu się zdobyć wiedzy na temat niczego ciekawego, o szczegółach nawet nie wspominając. Po jakimś czasie porzucił więc ten temat i jak dotąd do niego nie wracał.
W dziewięćdziesiątym roku życia jego ścieżki ponownie przecięły się z akademią w Ban Ard, do której wrócił już jako nauczyciel. I tam też pozostał aż do zamknięcia szkoły. W przeciwieństwie do wielu czarodziejów i czarodziejek nie angażował się nigdy w politykę, uznając, iż zupełnie się do tego nie nadaje. O ile więc zawsze orientował się w panującej sytuacji, o tyle trzymał się od wszystkich gier władców i ich doradców na bezpieczną odległość, która zapewniła mu możliwość prowadzenia dalszych badań bez żadnych komplikacji.
Nie było go na Thanedd w 1267 roku, a wieści o przewrocie dotarły do niego dość późno. Do tej pory nie wie, czy była szansa, by zakończyło się to inaczej. Nigdy zresztą zbyt długo się nad tym nie zastanawiał, uznając, iż i tak nic tym nie zmieni. Bacznie jednak obserwował dalszy rozwój wydarzeń, starając się jednocześnie trzymać wyrobionej wcześniej monotonii. Nie zdecydował się więc na przerwanie własnych eksperymentów, nie opowiedział też po żadnej ze stron II wojny Nilfgaardu z Nordlingami, pragnąć zachować neutralność.
Po zamknięciu Ban Ard powrócił do włóczenia się po terenach, na których przynajmniej na razie nic mu nie grozi. Coraz trudniej jednak jest mu trzymać się z dala od rozgrywek politycznych, a nabierające rozpędu prześladowania wcale mu tego nie ułatwiają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz