środa, 1 kwietnia 2015

Szkoła Kota


Siedlisko: An Skellig, Skellige
Szkoła: nie funkcjonuje od około dwóch dziesięcioleci
(ostatni wiedźmini rozpoczęli szkolenie w roku 1233)
Adepci: kobiety i mężczyźni
Mistrz: Guxart
Współpraca: szkoła Żmii


Historia:
Stworzona przez buntownika noszącego medalion z głową gryfa Wiedźmińska szkoła cechu Kota nigdy nie cieszyła się ani szczególnym prestiżem, ani tym bardziej sympatią wyspiarzy, na których terenie funkcjonowała przez niemal dwa stulecia. Eryan, założyciel i pierwszy z czterech mistrzów szkoły Kota, uciekł na Skellige przed odpowiedzialnością za zbrodnie popełnione na Kontynencie, a własnoręcznie wyczyszczony z upiorów i różnorakiego plugastwa zamek, w którym zaszył się na długie lata, z czasem zamienił w siedzibę wiedźmińskiej szkoły. Wspierany przez władającego czarną magią Vrigorima i wyrzuconą z Aretuzy czarodziejkę Mirrenę, Eryan stworzył system szkolenia, który, paradoksalnie, mógł się przyczynić do wyzwolenia wielu znakomitych wiedźminów. Twórca szkoły był, owszem, uznawany za zdrajcę i powrót na Kontynent oznaczałby dla niego pewną śmierć, jednak jego intencje nie były całkowicie złe, a on sam starał się raczej naprawić popełnione błędy, niż potwierdzić słuszność własnej reputacji. Przez pierwsze półwiecze wiedźmin wraz z dwójką czarodziejów stworzyli i dopracowali techniki treningowe oraz receptury używanych podczas Próby Traw eliksirów, dzięki którym cech wiedźmiński zasiliło jedenastu znakomicie wyszkolonych posiadaczy medalionu z głową kota. Ze względu na okoliczności, w Szkole Kota nigdy nie trenowano dzieci pochodzących ze Skellige, a pozyskiwaniem uczniów zajmowali się początkowo jedynie związani ze szkołą czarodzieje. Później zaczęto korzystać z Prawa Niespodzianki, jednak nigdy nie stało się to powszechnie stosowaną metodą, natomiast najczęściej wykorzystywano sytuacje, w których oddanie dziecka pod opiekę wiedźminom było jedyną możliwością przetrwania reszty rodziny. Czarodzieje i później również wiedźmini przemierzali więc spustoszone lokalnymi wojnami krainy lub tereny dotknięte rozmaitymi klęskami, wybierając spośród rozkrzyczanej chordy dzieciaków te, które miały największe szanse na przetrwanie lat treningu i prób alchemicznych. Stosunkowo dobre czasy przerwało skrytobójstwo, którego na Eryanie dokonał późniejszy mistrz Szkoły Kota, jeden z pierwszych wyzwolonych z niej wiedźminów. Ów nie popierał polityki szkolenia zwinnych, szybkich i inteligentnych szermierzy, którzy w zadowalającym stopniu radzili sobie z magią i alchemią, ale mimo wszystko pozostawali przede wszystkim wybornymi specjalistami od walki z potworami przy użyciu lekkiego miecza i wyćwiczonego do granic możliwości refleksu. Według nowego mistrza, to potrafił każdy wiedźmin i przynajmniej kilkunastu najlepszych żołnierzy dowolnej armii. Wolał więc nauczać adeptów tego, czym nie mógł się pochwalić byle kto. To właśnie w tym momencie Szkoła Kota zaczęła się zmieniać w wytwórnię płatnych zabójców, szpiegów i wszelkich pozbawionych moralności typów spod ciemnej gwiazdy, którzy za dostatecznie dobrą zapłatę byli w stanie dokonać niemożliwego w imię interesów zleceniodawcy. Kolejni dwaj mistrzowie z chęcią kontynuowali te założenia, pomijając w swoich naukach zupełnie sferę moralności i odpowiedzialności za własne czyny, natomiast poniekąd tragiczna i niesprawiedliwa historia założyciela szkoły została przeinaczona, a w jego imieniu przez kolejne dziesięciolecia, miast diabelnie sprytnych wojowników, szkolono dysponujące zabójczymi umiejętnościami szumowiny. Wyzwoleni ze Szkoły Kota wiedźmini zapracowali przez kolejne dekady na parszywą reputację, która ciągnie się za nimi po dziś dzień, a na niewiele zdały się działania nielicznych z nich, mające poprzez uczciwą pracę prowadzić do oczyszczenia imienia Eryana i szkolonych na An Skellig wiedźminów. Wszyscy byli bowiem zmuszeni zaraz po wyzwoleniu przenieść się na Kontynent i tam przetrwać, ponieważ każda próba choćby wyjścia poza teren uznany za należący do wiedźminów kończyła się spotkaniem z całą kolekcją skelligijskich toporów, a władający An Skellig klan Tuirseach na stałe ulokował oddział wojska w przewężeniu prowadzącym do mierzei, na której mieściła się siedziba Szkoły. Przez przeszło stulecie nikomu nie udało się drogą lądową przejść pomiędzy zamkiem a zasadniczą częścią wyspy, natomiast po wyzwoleniu i przeteleportowaniu w odludny punkt na Kontynencie, nikomu nie uśmiechał się powrót do wiedźmińskiego siedliska. Historia szkoły zakończyła się w roku 1254, kiedy to jeden z młodszych wiedźminów postanowił dokonać zemsty na królu Branie za sposób, w jaki on i jego poprzednicy traktowali szkolonych na Skellige zabójców potworów. Przypłynąwszy do portu Urialla pod przykrywką kupców oferujących rzadkie towary z Kontynentu, kompania złożona z czterech wiedźminów i czarodzieja dokonała w jednej z wiosek An Skellig masakry, którą historia wyspy zapamiętała pod nazwą Godziny Ognistych Mieczy, ponieważ właśnie takim zaczarowanym orężem władali napastnicy. Ci, żądając audiencji u króla, ujawnili swoje prawdziwe intencje. Licząc, że dzięki zasianej panice i strachu uda im się przeprowadzić zamach na władcę Skellige, pewni swego ruszyli pod eskortą do siedziby króla. Do audiencji nigdy nie doszło, a zamachowców zapożyczonym z Kontynentu zwyczajem prezentowano nad bramą do królewskiej rezydencji dopóty, dopóki ich szczątki nie zaczęły same spadać na ziemię. Bran natomiast postanowił rozwiązać trwający już zdecydowanie zbyt długo problem raz na zawsze, czego dokonał przepuszczając nocny atak na wiedźmińską twierdzę. Jedynym ocalałym był Guxart, ówczesny mistrz Szkoły Kota, który zdążył zbiec, nim metodycznie przeprowadzona, okrutnie skuteczna akcja na dobre się rozpoczęła. W czasie jej trwania zginęli wszyscy przebywający w zamku adepci i nauczyciele, a czarodziejów dwimerytowymi łańcuchami przykuto do skały, gdzie ich kości tkwią po dziś dzień. W byłej wiedźmińskiej twierdzy powstało później więzienie, a w mieszkańcach Skellige choćby wspomnienie o istniejącej niegdyś na An Skellig wiedźmińskiej szkole wywołuje chęć zrobienia użytku z ostrego topora. Niewielu posiadaczy medalionów z głową kota przetrwało na Kontynencie. Właściwie przy życiu pozostali tylko ci, którzy potrafili sobie poradzić z nieciekawym bagażem, którym wbrew ich woli zostali kiedyś obdarowaniu, a więc ci najbardziej niegodziwi i ci zdolni do nauczenia się pomijanej podczas szkolenia moralności.

Szkolenie:
W Wiedźmińskiej szkole cechu Kota od samego początku stawiano przede wszystkim na zwinność i szybkość w walce konwencjonalnej. Zdolności magiczne i alchemiczne nigdy nie grały szczególnie ważnej roli w procesie treningu wiedźmińskiego, ale co do zasady również ich nie pomijano. Z czasem zaczęto zwracać większą uwagę na umiejętności związane z działaniem z ukrycia, pozyskiwaniem informacji i szybką orientacją w sytuacji, m.in. politycznej, co pozwoliło wiedźminom kształconym w Szkole Kota niejednokrotnie namieszać w tych rewirach, do których większość innych wiedźminów nie miała nawet możliwości bezpośredniego dostępu. W Szkole Kota nie nauczano historii, Starszej Mowy i całej reszty teorii, z którą zmagali się wiedźmini innych szkół. Jedynie lektura rozmaitych bestiariuszy urozmaicała niekończący się ciąg ćwiczeń zwinności, refleksu, szybkości i wytrzymałości w walce. Próby alchemiczne nigdy nie były ani szczególnie dopracowane, ani tym bardziej radykalne pod względem powodowanych zmian. Współpracujący ze szkołą czarodzieje opracowali receptury eliksirów, które znacząco wpływały na wyostrzenie zmysłów, zwiększenie długości życia i uwolnienie ciała od ograniczeń wynikających z ludzkiego pochodzenia. Nie zwracano więc szczególnej uwagi na potencjalne efekty uboczne, a śmiertelność podczas Próby Traw była ogromna. Czarodzieje co prawda niektórych najlepiej rokujących adeptów utrzymywali przy życiu korzystając z potężnych zaklęć, jednak nie było to zasadą. Podobnie jak sprawiedliwe traktowanie uczniów, którzy od samego początku byli przyzwyczajani do tego, że przetrwają tylko najlepsi i to właśnie oni będą dostępować zaszczytów, co miało symulować funkcjonowanie wiedźminów po wyzwoleniu. Poprzedzająca je Próba Medalionu zawsze odbywała się w odpowiednio przygotowanym miejscu na Kontynencie, najczęściej na terenie Cesarstwa Nilfgaardu, gdzie mieszkało niewiele osób zdolnych do wyczuwania obecności magii. Ostatni test przy każdym wyzwoleniu wyglądał trochę inaczej, najczęściej opierał się jednak na walce z serią magicznych projekcji, które przybierały formy różnorodnych przeciwników. Poddawany Próbie wiedźmin musiał pokonać je wszystkie lub zginąć, a czarodziej rezydent wracał na An Skellig sam lub z ciałami poległych podczas Próby. Ci, którzy przetrwali zmagania, nie wracali na Skellige już nigdy.

Preferowany rynsztunek:
lekka zbroja
miecz srebrny
miecz stalowy
sztylety
kusza
Rzadziej: łuk
Bardzo rzadko: topór, młot, maczuga, łuk

← powrót

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz