sobota, 20 lutego 2016

Home is now behind you, the world is ahead.

SIGYN
WIEDŹMIN — SZKOŁA NIEDŹWIEDZIA — DWADZIEŚCIA TRZY LATA

Na pierwszy rzut oka niegroźnie z niej stworzenie: nie sprawia wrażenia specjalnie silnej, raczej przypomina te wszystkie bezbronne panienki, które jedynie posłusznie kiwają główką, gdy się je o coś pyta. Dopiero gdy w ręku trzyma topór, można ją uznać za coś więcej, niż tylko ładną buzią. Sigyn została stworzona, by zabijać najprzeróżniejsze monstra i samej przy tym nie dać się zabić. Choć na co dzień sympatyczna, towarzyska i otwarta z niej dziewczyna, w obliczu zagrożenia zmienia się nie do poznania: z twarzy znika serdeczny uśmiech i zastępuje go skupienie, mięśnie napinają się tak, by w każdej chwili była gotowa do ataku bądź uniku. W takich chwilach liczy się tylko jedno: przetrwać. A jej wychodzi to naprawdę dobrze, choć na szlaku spędziła dopiero trzy lata i całe życie jeszcze przed nią.

PUNKTYHISTORIALUDZIE

————— od autorki —————
Dzień dobry! Najpierw planowałam pana wiedźmina, ostatecznie przychodzę z panią. Sigyn nie gryzie ani nie okalecza, o ile nie jesteście paskudnym potworem i nie próbujecie jej zabić. Doświadczona też nie jest, ale wiele lat przed nią, na pewno w pełni je wykorzysta. Na zdjęciu przepiękna Eleanor Tomlinson, w tytule nieśmiertelny Tolkien. Zapraszam wszystkich do wątków i powiązań. Szukam towarzysza podróży dla Sigyn, najlepiej przyjaciela jeszcze ze szkoły!

16 komentarzy:

  1. [Dobry wieczór! Sigyn jest urocza, co dziwnie pasuje do wiedźminki z toporem! Baw się dobrze :D PS w odpowiedzi na komentarz w administracji zostawiłam dla Ciebie małego hinta co do potencjalnego powiązania na przyszłość ;)]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Dziękuję bardzo za powitanie i na pewno zgłoszę się do Twojego pana, gdy tylko pojawi się na blogu. I na pewno będę się tu dobrze bawić! :)]

      Usuń
  2. [Dobry wieczór! Witaj w naszym (jeszcze) skromnym gronie. Spotkanie Sigyn mogłoby być bardzo ciekawym doświadczeniem dla Shani - dwie silne i nie poddające się tak łatwo kobiety w podobnym wieku, choć o zupełnie odmiennych profesjach. Przed Sigyn jeszcze długa droga, ale już wydać, że jest naprawdę silna i przestała być delikatną dziewczyną - jeszcze dokopie tym niedobrym mądralom.
    Nasze postacie żyją w prawdziwie ponurych czasach, wrrr!
    Sigyn kręci się może gdzieś w pobliżu Novigradu? Może mogłaby pomóc Shani, gdy ta zostanie napadnięta przez zbirów, zbierając w lesie swoje roślinki?]

    Shani

    OdpowiedzUsuń
  3. [Hej :) Vane dalej nie rozumie jak kobiety mogą być Wiedźminami, ale z niego po prostu taki psycho starej szkoły ;D Sigyn nie miała łatwo z tymi rodzicami - okropna sprawa :/ Jednak jak widac poradziła sobie świetnie :D Jeśli miałabyś jakieś plany to zapraszam :) Miło widzieć pozytywną postać w naszym gronie ;)]

    Vane

    OdpowiedzUsuń
  4. [Dzień dobry! Miło widzieć kolejną panią wiedźmin na blogu! Pani rzeczywiście sprawa nieco mylne wrażenie, bo po zobaczeniu zdjęcia sądziłam, że będzie czarodziejką czy coś takiego, a tu takie zaskoczenie! Ale na pewno działa to na jej korzyść, bo nikt nie spodziewa się, że taka istotka mogłaby mu zrobić krzywdę. Życzę dobrej zabawy na blogu! C:]

    Ynys

    OdpowiedzUsuń
  5. [Cieszę się, że mój wybór spotkał się z taką sympatią na blogu. Pomyślałam, że ta postać wbrew pozorom nie miała zbyt wiele szczęścia, więc może sobie na naszym blogu wynagrodzić, o. c: No i rude trzymają się razem.
    O, no to już mamy dwa pomysły na fabułę, a jeszcze mnóstwo możliwości przed nami. Tak sobie myślę, że osadzenie bloga w tych realiach to rewelacyjne rozwiązanie dla moich kulejących pomysłów na wątki. Zwykle mam z tym problem, a tutaj... jest tyle rzeczy, które chciałabym zrealizować.
    Dobra, dość moich rozkmin. Mogę zacząć, ale dopiero albo w środku nocy dzisiaj, albo dopiero z niedzieli na poniedziałek, bo powinnam teraz pisać pracę (a robię wszystko, by tego nie robić). Ale jeśli Ciebie najdzie wcześniej, to nie ma problemu c: ]

    Shani

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Jejku, bardzo dziękuję, pisałam lepsze karty, ale jakby się wczytać to ta też nie jest taka zła :D Sigyn to takie urocze stworzenie! Nie domyśliłabym się, że jest wiedźminką. Co do wizerunku to bardziej by chyba nie mógł być trafiony, o dziwo moja młodsza, dziewięcioletnia siostra rozpoznała tą panią z Poldark. Na wącisz zawsze chętna, a pozytywna relacja z wiedźminem z innego cechu zawsze się przyda! Co ty na to, aby nasze panie spotkały się w jakiś nietypowych okolicznościach i podróżowały ze sobą przez pewien czas? Mara mogłaby nieco podszkolić Sigyn. Jeśli chcesz możemy uznać, że mają już za sobą parę miesięcy podróży, a wątek będzie odbywał się na jakimś przyjęciu, swojskim weselu lub wytwornym balu w zamku. Mogą nawet w karczmie grać w gwinta. I jak to ja, wplotłabym jakiś mały wątek kryminalny. Gospodarz lub panna młoda mogli zostać zamordowani. Podejrzenia spadłyby też na Marę, znając jej reputację, a ta próbowałaby oczyścić swoje imię, bo groziłby jej stryczek. Potrzebowałaby też przy tym pomocy. Co ty na to? :) ]

    Mara

    OdpowiedzUsuń
  7. [Dziękuję za te wszystkie miłe słowa i czekam w takim razie (nie)cierpliwie! :D Jak tez na coś wpadnę to dam znać ;)]

    Vane

    OdpowiedzUsuń
  8. [W sumie to na wątek bym się skusiła, bo jednak łączy je chociaż profesja, ale na ten moment nie mam żadnego pomysłu, dlatego musiałabym się zastanowić. :c]

    Ynys

    OdpowiedzUsuń
  9. Gdy kilka dni temu żegnała bajeczny Oxenfurt, tak naprawdę nie wiedziała, dokąd podąży – nie miała celu. Coś jednak sprawiło, że postanowiła śmiało (po prawdzie jednak drżąc w duchu) ponownie zostawić rodzinne strony. Towarzyszyło tej decyzji pewne nie do końca jasne dla Shani przeświadczenie, które mówiło o tym, że miasteczko nie odsłoni już przed nią żadnej tajemnicy, że jest tylko studnią wspomnień, wzlotów i upadków dorastającej dziewczyny. Oczywiście tam wciąż było mnóstwo osób potrzebujących medyka, ale niektórzy za nic w świecie nie potrafiliby się do tego przyznać, a cała reszta… Zdawała sobie sprawę, że nie jest uosobionym zbawieniem chorych i cierpiących z całego świata. Była tylko pionkiem, a gwiazdy chłodnymi nocami podpowiadały jej, że czas wyruszyć w drogę, bo wciąż jest wiele miejsc, w którym ludzie przeżywają prawdziwe męki.
    Pragnęła również pogłębić swoją wiedzę na temat leczeniai zielarstwa, a więc powzięła postanowienie, by kierować się jednak do jednego z miast, w którym odnajdzie legendarnych mistrzów nauk medycznych. Ostatnie wojny i konflikty niewątpliwie przyczyniły się do rozwoju tej dziedziny – wciąż poszukiwano nowych rozwiązań. Niektórzy mawiali, że sercem postępu był właśnie Novigrad. Przekroczyła tamtejsze bramy głodna wiedzy, pełna entuzjazmu i poczucia misji. Niestety jednak nie było tak dobrze, jak mogłaby się tego spodziewać.
    Olbrzymi Novigrad nie był wcale czystszy, po ulicach spacerowały tłumy ludzi, gdzieniegdzie w zaułku toczyła się krwawa bójka, a nieco biedniejsze dzielnice tonęły w gnoju. Jednak wciąż nie przestawał kusić swymi możliwościami.
    Odwiedzała okoliczne karczmy, rozmawiała z popularnymi mieszkańcami i oferowała swoje usługi. Nie szło jej jednak zbyt dobrze. Ludzie przychodzili, ale większość z nich nie zamierzała płacić. Niektórzy oferowali hojną spłatę w naturze, inni tylko dostarczali jej jeszcze większych udręk, demolując jej izbę i niszcząc materiały medyczne w napadzie agresji. Życie lekarzy nie było łatwe.
    Szybko też przekonała się, że warto zacząć handlowanie na targu w bogatszej części miasta. Jej wywary ziołowe sprzedawały się dość dobrze, więc coraz częściej musiała wybierać się do lasu lub na kolorowe pola, aby uzupełnić zapasy. Nigdy nie kupowała ziół od handlarzy. Zawsze sama je zbierała, bo tylko w ten sposób mogła być pewna, że rośliny są czyste i nie zostały w jakiś sposób zmodyfikowane – różnych paskudnych rzeczy niestety dopuszczano się w tym biznesie.
    Tego dnia krążyła po lesie, zaopatrzona w swój ulubiony sztylet i wielką chustę, w której chowała rośliny. Płatki białego mirtu, werbena, cudowne jaskółcze ziele – one wszystkie i wiele innych miały ciekawe lecznicze właściwości, które Shani sprytnie wykorzystywała. Niektóre łodygi były naprawdę oporne i wymagały ostrego cięcia, a inne zrywała bez większego trudu. Napotkała po drodze również na maleńkie krzaczki jagód i pochyliła się, aby zerwać kilka i zjeść.
    - No proszę, proszę, słodka dziewka jak jagódka – wychrypiał ktoś, przyprawiając tym samym rudowłosą o szybsze bicie serca.
    Oto bowiem znikąd pojawiło się dwóch bandziorów z krzywymi uśmieszkami i zardzewiałymi mieczami. Shani poczuła obrzydzenie, gdy dotarł do niej ich obrzydliwych smród.
    - Spadajcie stąd, albo wsadzę wam ten sztylet w rzyć i długo mnie nie zapomnicie! – wydarła się, wyciągając swoje małe ostrze w ich stronę. W drugiej dłoni kurczowo ściskała końce chusty. Rozglądała się, szukając dobrej drogi ucieczki. Byli tylko tępymi osiłkami, ale jednak osiłkami.
    - W rzyć to my ci wsadzimy, ale co innego – burknął ten drugi, śmiejąc się ohydnie. Obaj zaczęli się niebezpiecznie zbliżać. Widać było wyraźnie, że jeszcze chwila i obaj się na nią rzucą.
    - He, dobrze gadasz, chłopie. Nigdy nie chędożyłem rudej… - zawtórował mu ten pierwszy.
    Cholera.

    Shani

    OdpowiedzUsuń
  10. [Eleanor jest tak urocza <3 A jak czytałam tytuł karty, to na melodii piosenki Pippina *nuci sobie*. Jedynym motywem jaki widzę na wspólny wątek jest spotkanie na szlaku, gdy Loreley dopiero wędrowała w stronę Novigradu, przebrana za barda (bo co to za szlachetnie urodzona bez orszaku, a ona orszaków nie lubi. Bardzo wątpię, by się wychylała z mocą magiczną, raczej umiejętnością równego zaszycia skóry c: Nie bardzo widzę inny pomysł (huh, będą jak Geralt i Jaskier bis + zmiana płci c: ]

    Loreley

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Widziałam że zarezerwowałaś Triss i mi wpadł w oko wizerunek, ktory moim zdaniem do niej pasuje, więc podsyłam linki :>
    1, 2, 3. ]

    Wkrótce Anya(?)

    OdpowiedzUsuń
  12. [Cześć! :) Dziękuję za powitanie i za miłe słowa (bo rozumiem, że jego elfiość mogę potraktować jako komplement za dobre przedstawienie rasy i równocześnie postaci, tak? :D), a także za chęć na wspólny wątek, chociaż, podobnie jak Ty, nie bardzo mam pomysł, jak mogłybyśmy ich ze sobą połączyć. To w dużej mierze zależy od tego, jakie nastawienie do Wiewiórek ma Twoja pani, ale z góry mówię, że nie mam żadnych zarysów propozycji: wiedząc co i jak, może jednak być łatwiej znaleźć punkt zaczepienia. Do tego jednak czasu i Tobie życzę dobrej zabawy, a Sigyn (to jej należy współczuć rodziców, a nie Owenie! :D) udanych polowań. :)]

    Argon

    OdpowiedzUsuń
  13. [Już się wyzbyła nienawiści, ale niechęć jakaś tam pozostała, chociaż wiedźminki ją mniej denerwują niż faceci. Wiadomo, solidarność jajników, kobieta kobietę lepiej zrozumie. Więc jak najbardziej, jeżeli miała by współpracować, to prędzej z Sigyn, niż z facetem. Jeżeli chodzi o wątek, to muszę się zdać na ciebie z pomysłem jaka to miała być współpraca, bo muszę się najpierw wczuć w klimat bloga, żeby być w stanie cokolwiek wymyślić i chyba sobie przesłucham jeszcze audiobooka wiedźmina, bo nic nie pamiętam, dlatego sklejenie karty tak wolno mi szło. :D A zaczynając naukę w Aretuzie, miała jakieś 18-19 lat.]

    Mirabella

    OdpowiedzUsuń
  14. [Och, och, Demelza. <3 Cześć! Totalnie uwielbiam Szkołę Niedźwiedzia (i imię Sigyn) i nie wiem, dlaczego. : o W sumie pannice są bardzo podobne, a Kayli totalnie przyda się jakaś przyjaciółka (kurcze, gorzej, że wiedźmini przechodzą mutacje :c), dlatego bardzo chętnie je powiążę – co prawda może, żeby nie było sztampowo, panie poznają się przed tym, jak Kayleigh trafia do Scoia’tael i zwyczajnie odnajdują po jakimś czasie wspólnie zabijając potwory? Bo kurcze, chociaż jestem team Triss 4eva, to nie wiem, czy z czardziejką coś by nam wyszło. ;c]

    KAYLA z Małego Łęgu

    OdpowiedzUsuń
  15. Loreley nie lubiła tego przyznawać, ale zgubiła się. Nie mogła przypomnieć sobie za żadne skarby w którą stronę powinna pójść, aby znaleźć się na trakcie to Novigardu, więc utknęła, idąc po prostu drogą, aż znajdzie kogoś, kto jej wskaże drogę. Na nic były jej gwiazdy i ich znajomość, gdy nie była pewna, czy musi zwrócić się na północ czy zachód. Próbując na ślepo, mogłaby jeszcze gorzej trafić, więc uznała, że do przodu to najlepszy kierunek.
    Wybrała się na spotkanie ze starym znajomym, który miał dostarczyć jej składników, uzupełniających jej skromne zapasy, potrzebne do alchemicznych produkcji. Przez polowania na czarownice, które rozgorzały w właściwie wszędzie, wojnę i Wiewiórki, dostęp do wielu rzeczy inaczej niż przez spiskowanie i czarny rynek był właściwie niemożliwy. Dlatego też ruszyła się z wygodnych komnat, włożyła wygodne buty, zarzuciła na ramiona gruby, podszywany futrem płaszcz o idiotycznym kolorze soczystej zieleni i ruszyła się na spotkanie z handlarzem.
    Nie dość, że została wystawiona do wiatru, czekając w umówionym miejscu dłużej niż trzeba, to jeszcze padł jej koń, zagryziony przez nie wiadomo co. Loreley nie była wiedźminem, nie znała się na potworach, a jej jedyną taktyką była ucieczka. Paskudztwo widocznie zadowoliło się kasztanką, zostawiając czarodziejkę ciskającą płomieniste kule w spokoju.
    Już nie chciało jej się iść dalej, ale nie miała wyjścia. Stopy ją bolały, odwykłe od dłuższych wędrówek, na dodatek niby wiosenne ciepło było bardzo zdradliwe; po jakimś czasie poliki i nos tak czy tak stawały się czerwone i brakowało w nich czucia.
    Nie pilnowała się zbytnio, po prostu parła do przodu, naprzemiennie żując suszoną wołowinę albo wysuszoną bułkę i czasem podśpiewując jakąś piosenkę dla umilenia sobie drogi. Samotność, tak nagła po dniach bankiecików, spotkań i gwaru miasta, przypominała jej ten rok, gdy ukrywając się, straciła ponad rok, milcząc i nie widząc żywej duszy. Prawie wtedy oszalała, ale również oczyściła organizm. Jej język wyczuwał naturalną słodkość warzyw, pieczyste nie było nigdy tak pyszne, a jej skóra tak zdrowa (nawet jeśli mogła ją poprawić czarami).
    Zupełnie nieświadoma istnienia wiedźminki z jej upartym koniem tuż za zakrętem, którą zakrywały skutecznie drzewa, skończyła jeść, napiła się rozcieńczonego mocno wina z bukłaka i zaczęła śpiewać cicho, dla samej siebie.
    Na szlak moich blizn poprowadź palec,
    By nasze drogi spleść gwiazdom na przekór.
    Otwórz te rany, a potem zalecz,
    Aż w zawiły losu ułożą się wzór.

    Z moich snów uciekasz nad ranem,
    Cierpka jak agrest, słodka jak bez.
    Chcę śnić czarne loki splątane,
    Fiołkowe oczy mokre od łez.


    Piosenka za marła jej na ustach, gdy wyszła zza zakrętu, widząc kobietę i jej konia. Przypominając sobie spotkanie z Wiewiórkami, zaraz jednak przybrała na twarz uśmiech, uniosła dłoń w rękawiczce na pozdrowienie, szykując jednak w myślach zaklęcie pioruna kulistego, najskuteczniejsze w takich sytuacjach.
    Loreley dobrze radziła sobie w walce, właściwie oprócz alchemii to była dziedzina, jeśli można to tak ująć, w której była najlepsza.
    Za wilczym śladem podążę w zamieć
    I twoje serce wytropię uparte,
    Przez gniew i smutek,
    Stwardniałe w kamień rozpalę usta smagane wiatrem.

    Dokończyła piosenkę, jakby wcale się nie zawahała, by tym samym dotrzeć do sympatycznie wyglądającej kobiety. Może by odetchnęła z ulgą, gdyby nie miecze.
    - Dzień dobry! – przywitała się, cały czas się uśmiechając, jednak jej oczy bystro lustrowały kobietę i konia. – Kłopoty z wierzchowcem?

    Loreley z Cidaris

    OdpowiedzUsuń